Oaza Rodzin II (Lanckorona)

Rekolekcje drugiego stopnia przeżyliśmy całą rodziną w Lanckoronie, gdzie z dala od miasta można było zajrzeć w głąb siebie i w ciszy poznać prawdy ukryte. Pierwsze dni rekolekcji były dla mnie trudne. Czas uciekał, a ja czekałam, aż zdarzy się coś, co poruszy moje serce. Czekałam, czekałam, aż któregoś dnia pan Jezus wezwał mnie do siebie, do pokoju na ostatnim piętrze, gdzie na śnieżnobiałym obrusie widniał po postacią chleba w najświętszym sakramencie. Dał mi do zrozumienia, że tak łatwo ze mnie nie zrezygnuje, że będzie o mnie walczył, pomimo moich grzechów i słabości. „Złożyłam w Panu cała nadzieję. On schylił się nade mną i wysłuchał Mego wołania Potrzebowałam modlitwy, wyciszenia, bo tylko wtedy mogę poznać prawdę sobie. Nie trwało to zbyt długo, gdyż wszystko, co działo się na rekolekcjach dotyczyło mojej osoby. Ojciec Maciej jezuita na konferencjach trafnie docierał do moich słabych punktów. Miałam wrażenie, że przez cały czas mówi o mnie. Jadąc na rekolekcje nie myślałam, że mogę zmienić coś w sobie, bo zawsze uważałam, że to inni potrzebują nawrócenia tylko nie ja.

Wyczytałam niedawno mądre słowa, że jeśli postępujesz tak, jak większość osób, to zatrzymaj się i zastanów, gdzie popełniłeś błąd. Właśnie te rekolekcje pozwoliły mi na chwilkę zwolnić i poświęcić czas na przemyślenia. Błędy, które do tej pory popełniałam, były tak wryte w moje serce, że ciężko było je wymazać. Sama się dziwię, jak do tego doszło. Wiem, że jeśli będę postępować wciąż w ten sam sposób to nie powinnam spodziewać innych rezultatów. Pan Bóg doskonale uświadomił mi, że mam jeszcze wiele do zrobienia.

Pamiętam, jak ciężko było mi się zebrać na kolejne punkty programu, ponieważ nasza mała Kornelka nie odstępowała od nas na krok, przeszkadzając przy tym innym uczestnikom. Po kilku dniach modlitwy potrafiłam sobie z tym poradzić. Nawet namiot spotkania mogłam odbywać bez Kornelii w samotności lub z mężem przed Najświętszym Sakramentem. Wiele moich rozproszeń oraz niechęci uległo poprawie również dzięki rozmowie z Panem Bogiem. Teraz wiem, że jeśli zwrócę się z modlitwą do Bożego Miłosierdzia, to nie odejdę z niczym. Pan zawsze będzie przy mnie, gdyż ukochał mnie i oddał za mnie życie, zanim się urodziłam. W nim pokładam moją ufność i nadzieję. Pan Jezus powiedział do Świętej Faustyny: „Łaski z mojego miłosierdzia czerpie się jednym naczyniem, a jest nim – ufność. Im dusza więcej zaufa, tym więcej otrzyma”. Zaufałam Panu bezgranicznie, powierzyłam mu swoje życie i chcę żyć tak, aby go nie zawieść. Uważam go za mojego największego przyjaciela, ponieważ potrafi mnie kochać, niezależnie od tego, czego się o mnie dowie. Przy nim mogę wszystko.

Jadąc na ten długi święty i błogosławiony czas, nie sądziłam, że dowiem się tyle o sobie. Teraz wiem, że jestem tylko narzędziem w ręku Pana, a On jest reżyserem, który układa piękny scenariusz mojego życia. Mogę się tylko modlić zgadzają się z jego wolą. Podsumowując: było ciężko, a zarazem pięknie!.

Anna